środa, 28 czerwca 2017

Rozdział 4

W środku lasu. Było po zachodzie słońca, a my zagubieni wędrowaliśmy pośród drzew.
-Leo boję się- złapałam go mocno za ramię
-Ejj- spojrzał na mnie spode łba- Będzie okej. Zaraz znajdziemy drogę-podniósł mój podbródek- Obiecuję. Chodź- rozłożył ręce, a ja wtuliłam się w niego. Oczywiście mogliśmy zadzwonić po pomoc ale telefony musiały się rozładować. Jednak najgorsze był deszcz. Najpierw padał delikatnie, ale potem lało jak z cebra. Bars zdjął swoją bluzę.
- Zmokniesz-powiedziałam
- Ale ty będziesz sucha-nie dałam się. Ubrał bluzę i schowaliśmy się pod drzewem. Tam wiem, że to bardzo rozsądne. W czasie burzy chować się pod drzewem ale cóż... Leondre stał na przeciwko mnie ,a ja opierałam się o drzewo. Staliśmy NAPRAWDĘ blisko siebie.
Znalezione obrazy dla zapytania prawie pocałunek
Spojrzałam głęboko w jego brązowe oczka. Jego czoło opierało się o moje. Czułam na twarzy jego oddech. Uśmiechnęłam się chyba sama do siebie. Odwzajemnił to. Był coraz bliżej. Nagle kątem oka spostrzegłam światło i odgłos samochodu.
-Leo spójrz! Droga!-odsunęłam się od niego i pobiegłam przed siebie ciągnąc chłopaka za sobą.
Po chwili byliśmy na poboczu.
-Nie przejeżdża to chyba wiele aut.-stwierdził chłopak drapiąc się w głowę-Myślałem ,że złapiemy stopa.
-Będziemy musieli jednak iść na piechotę
-Yyyy- zawiesiłam się- W prawo-wskazałam palcem kierunek
-Ok. Chodź to może zdążymy przed moimi urodzinami- zaśmiał się łapiąc mnie za rękę
-Urodziny masz za 2 tygodnie- zaprzeczyłam
-Właśnie- uśmiechnął się łobuzersko
Z oburzoną mina szłam dalej. Zatrzymaliśmy się 20 minut później na stacji benzynowej. Leo zadzwonił do mamy z budki telefonicznej. Kobieta była po chwili. Wyszła z samochodu i przytuliła mocno syna.
-Nic wam nie jest? Dzięki Bogu. Co się stało? Gdzie byliście?-pytała zdenerwowana
-Zgubiliśmy się ale...
-Jezu-przerwała mu- Jak dobrze ,że nic wam nie jest. Wracajmy.-powiedziała i weszliśmy do samochodu. Leo usiadł obok mnie na tylnym siedzeniu. Byłam bardzo zmęczona. Bars przełożył rękę przez moje ramię, a ja wtuliłam się w niego.
Leondre
Wika zasnęła w moich ramionach. Wziąłem jej za ucho kosmyk włosów ,który spadł na jej twarz. Posłałem jej ciepły uśmiech. Mama spojrzała na nas w lusterku.
-No co?-spytałem szeptem
-Nic syneczku.-uśmiechnęła się pod nosem- Twoja księżniczka?-spytała
-Jeszcze nie moja-odwzajemniłem gest patrząc na śpiącą brunetkę- Jeszcze-szepnąłem sam do siebie, ale myślę ,że mama wszystko usłyszała, bo zaśmiała się pod nosem.
-Wiesz synku myślę,że nie warto jej budzić. Tą noc zostanie u nas. Zadzwonię do jej mamy i poinformuje ją o wszystkim.
-Zadzwoń do taty. Ona nie mieszka z mamą. Jej tata pewnie się martwi i...-wtedy zrozumiałem jedną rzecz-Jej brat mnie zabiję.
-Będzie dobrze kochanie- przekonała mnie. Byliśmy już pod domem. Wziąłem Wike na ręce i zaniosłem ją do mojego pokoju. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą.
-Kolorowych snów księżniczko-szepnąłem i pocałowałem ją w czoło. Wziąłem prysznic i przygotowałem sobie materac obok mojego łóżka. Zasnąłem bardzo szybko.
Rano
Wstałem jako pierwszy. Sprawdziłem telefon miałem dużo wiadomości. Od fanek, menagera, Charliego. Wyjaśniłem wszystko. I spojrzałem na dziewczynę. Budziła się. Usiadłem obok niej
-Wstawaj śliczna szkoda dnia
-Jeszcze pięć minut-odwróciła się na drugi bok
-O nie!- rzuciłem się na nią i zacząłem łaskotać.
Broniła się.
-Przestań! Dość! Już wstaje, wstaje- ruszyła się z łóżka.
Pociągnąłem ją za rękę tak ,że upadła na moje kolana. Dotykała czołem moje czoło. Czułem jej oddech na twarzy. Zbliżyłem usta. To była ta chwila. Wtedy usłyszałem głos rodzicielki
-Dzieci śniadanie!-spuściłem głowę.
-To ja lecę pod prysznic- powiedziała schodząc z moich kolan
-Czekaj przebierzesz się.
Otworzyłem szafę. Wyciągnąłem spodnie dresowe i t-shirt i podałem jej. Wyszła z pokoju, a ja udałem się do kuchni. Usiadłem przy stolę i zjadłem naleśnika z nutellą. Po chwili przyszła Wiktoria ze swoim promiennym uśmiechem. Wyglądała w moich ciuchach lepiej niż ja
Znalezione obrazy dla zapytania dziewczyny w dresach
-Dzień dobry- usiadła obok mnie i zaczęła jeść.
- Masz plany na dzisiaj?-spytałem
-Nie
-Super. To zabieraj Kami i idziemy na plaże-postanowiłem
-Oki
Po skończonym posiłku zadzwoniłem do Charlsa, a Wiki do Kamili. Byliśmy umówieni. Miałem też cichą nadzieję, że w końcu uda mi się pocałować Wike

Brak komentarzy: